Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/038

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W Moskwie bezwarunkowo pana odszukam. Po zasiewach natychmiast przyjadę.
Poleciał lotnik swoją drogą i zapomniał o Aktiubinsku, o fakirach i o sekretarzu.
Pół roku później, nową linją z Moskwy do Taszkientu wyleciał pierwszy aeroplan pasażerski. Prowadził samolot ten sam pilot: step znał na pamięć, nie zabłądzi w drodze. Gdy aparat opuścił się w Aktiubinsku, przypomniał sobie pilot pierwszą swą znajomość z temi krajami. Przy obiedzie rozgadał się z naczelnikiem lotniska. Tak i siak, co tam słychać w rejonie.
— Wie pan, — mówi naczelnik, — znaleźli u nas tej wiosny naftę. Olbrzymie bogactwa!
— Nie może być!
— Słowo honoru!
Akurat musiał lotnik przenocować w Aktiubińsku. Dowiedział się, że sekretarz rajkomu jest ten sam. Wziął konia i pojechał do niego do miasta, prosto do mieszkania.
Zobaczył go sekretarz, potrząsa rękę, krzyczy:
— Jest nafta!
— Niech pan opowiada, mówi lotnik, — do rzeczy, co i jak.
Opowiada:
Pojechał on wówczas po zasiewach do Moskwy. Zpoczątku go tam słuchać nie chcieli. I tak naskutek jego nalegań trzy razy już przyjeżdżali do Aktiubińska inżynierowie przeprowadzać poszukiwania, szukali, wiercili i nic nie znaleźli. Mówią mu w centrum: „Przyśniła się panu nafta i rozpyla pan tylko