Strona:Bruno Jasieński - Człowiek zmienia skórę.djvu/012

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Za orkiestrą równemi czwórkami, jak na demonstracji szli robotnicy. Było ich wielu, utworzyli oni długi pochód. Jeden z robotników pierwszego szeregu niósł model żarówki elektrycznej dużych rozmiarów. Drugi — czerwoną deszczułkę z jakiemiś cyframi, których Clarke nie mógł rozeznać. Sądząc po czerwonej deszczułce z cyframi, można było się zorjentować, że grzebią robotnika, widocznie fabryki elektrotechnicznej, jednego z tych, których nazywają tu szturmowcami.
Zrównawszy się z robotnikiem, niosącym model żarówki, Clarke przypomniał sobie, że w tym kraju niema już na mogiłach krzyży i, niechybnie, robotnikowi temu, który dał swemu krajowi rekordową ilość żarówek, postawią zamiast pomnika model jego produkcji. Pomysł ten wydał się Clarkowi słusznym. Stawiają wszak na grobie strąconego lotnika skrzydła rozbitego jego samolotu. W kraju tym cmentarze winny wyglądać, jak warsztaty po ukończeniu dnia roboczego, z wywieszonemi na deszczułkach wskaźnikami współzawodnictwa.
Robotnicy przechodzili długą kolumną. Clarke zdziwił się, że zwykłego robotnika grzebią z takimi honorami, jak wybitnego dowódcę, za katafalkiem którego noszą adjutanci na poduszkach jego szablę i ordery, zdobyte w walkach. Lecz natychmiast sam sobie odpowiedział: kraj ten, dla którego słowo „nie zwyciężyć“ — to synonim słowa „umrzeć“, jest jednem nieograniczonem polem walki. Każdego, który wniósł choćby jedną kreseczkę na czerwoną deskę zwycięstwa, ma on prawo uważać za swego bohatera.