Strona:Bronisław Rejchman - Wrażenia z podróży po południowych okolicach Królestwa Polskiego.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zdaje się, iż naczelnik zostawił tę prośbę bez następstw... Tak to powstają cudowne legendy...
Kanonik był dla nas wielce łaskaw. Nietylko, że nas oprowadzał po kościele naczczo bezpośrednio po mszy, ale i zaprosił na herbatę. Przy téj sposobności poznajomiliśmy się z domem Długosza i z jego obecnym mieszkańcem, który sobie za jeden z celów życia położył, przyprowadzenie do odpowiedniego stanu obu zabytków dawnéj epoki. Obecnie główną myślą kanonika jest zabezpieczenie kościoła od srożącego się nań tyle razy ognia niebieskiego. Kanonik już zebrał fundusz potrzebny na zaopatrzenie dachu i wieży w piorunochrony.
Tak nam dobrze było, tak swojsko w domu Długosza, że z niechęcią opuszczaliśmy ten zabytek, wynosząc z niego jak najprzyjemniejsze wrażenia. Ale czas naglił.

VI.
Zapas pszenicy i człowiek 17 łokciowy. — Proszowice. — Nawet pożar nie czyści. — Słomniki. — Pojęcia o przyczynie nędzy rzemieślników i złości warszawian. — Miechów. — Kościół. — Energiczne anioły. — Zbiór p. Sapulskiego. — Wspaniały dar. — Wolbrom-Las. — Kamień litograficzny Rabsztyn.

Dla skrócenia sobie czasu jazdy na trzęsącym wózku wdaliśmy się w rozmowę z woźnicą. Opowiadanie jego obracało się około księdza kanonika, którego nam w jak najlepszym świetle przedstawił, około zaklętéj królewny i wreszcie około żydów. Tym ostatnim miał do zarzucenia, że zabrali się do różnych rzemiosł, jako to mularstwa, stolarstwa i t. d. i że swą konkurencyą zmniejszają zarobek chrześcian. Okazuje to, iż w miasteczkach pojmują tę kwestyą inaczéj niż w gazetach warszawskich. Wreszcie woźnica opowiedział bajkę, widocznie nowego wyrobu. Miano gdzieś znaleźć sklep zalany ołowiem, w którym się mieścił odwieczny skład pszenicy, wystarczający na sto lat dla wszystkich ludzi na bożym świecie. Pilnował go człowiek mający 17 łokci wysokości i jeszcze większy miecz. Opowiadając nam tę historyą mieszczanin użył formy przedmiotowéj; ale nie więcéj wyrażającéj podmiotowość, wątpliwość, jak zwykłe rozmowy chłopów z ludźmi innéj klasy. I nic dziwnego, bo przy zupełnym braku nauki i nieznajomości świata, mieszkańcowi zapadłéj prowincyi, wszelkie cuda wydają się możliwemi.
Dążyliśmy do Proszowic i musieliśmy nadłożyć drogi jadąc przez Kazimierzę, gdyż jak zwykle, most na rzeczce, którą nam wypadało przejechać, „naprawiał się“ w Kazimierzy Wielkiéj; choć to osada porządna i ma zamożną, jak się zdaje, cukrownię, piękny pa-