Strona:Bronisław Rejchman - Wrażenia z podróży po południowych okolicach Królestwa Polskiego.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Obejrzawszy wzgórza marglowe, zawróciliśmy ku Wiślicy. Wjazd z téj strony do miasta jest bardzo przyjemny z powodu widoku, nieprzyjemny zaś z powodu zapachu. Czuć tu w powietrzu siarkowodór powstały widocznie w skutek działania zawartości rowów na grunt gipsowy. Ciecze bowiem organiczne, gnijąc, rozkładają gips i uwolniają z niego siarkowodór. Taki téż jest początek źródeł siarczanych buskich.
Wiślica, tak słynna w historyi, jest obecnie nędzném miasteczkiem i tylko stara łokietkowska świątynia przypomina czasy dawnéj świetności. Wygląda ona, wśród nizkich odrapanych domków o wybitych lub zabitych deskami oknach, z tynkiem podobnym do różu na twarzy zwiędłéj kokietki, jak dzielny dąb śród koniczyny kanianką męczonéj. Tu i owdzie widoczne są ślady niedawnych pożarów i zapewne właśnie ogień był przyczyną stopniowego pogorszania się świetnego niegdy stanu miasta Kazimierzowego. Lecz i kościół ulegał pożodze, a jednak odradzał się jako feniks i dziś stoi w pełni majestatu.
I czyż oprócz kościoła żaden inny gmach się niezachował? Obok niego stoi starożytny o grubych murach dom biskupów, w którym długo przebywał najznakomitszy nasz dawniejszych czasów historyk (Długosz). A oprócz tych dwóch gmachów? Nic. Ani ratusza ani szkoły. Czy ich nie było? Czy téż mieszkańcy nie czuli potrzeby odbudować ich, jeśli się spaliły? Na to niech uczeńsi odemnie odpowiedzą.
Zajechaliśmy na nocleg do zajazdu w odbudowywującym się, dość starożytny pozór mającym, domu, gdzie pokrzepiwszy siły, rozłożyliśmy się wprawdzie na świeżéj pościeli ale za to w brudnéj szynkowni. Po kolacyi udaliśmy się na przechadzkę po mieście. Zastanawiało nas to, że pod nogami dudni, jakby nad jaskiniami lub przechodami podziemnemi. Na jednym z placyków widzieliśmy występujące na powierzchnię jakby współśrodkowe warstwy gipsu. Choć one robiły na nas „głębokie wrażenie,“ poszliśmy jednak daléj bo zmrok szybko zapadał, a chcieliśmy jeszcze zwiedzić stare „zamczysko.“
Sądziłem ze znajdę jakąś ruinę podobną do Czorsztyna lub Olsztyna. Ale zamczysko wiślickie spadło o kilka stopni niżéj na drodze zniszczenia. Pozostał tylko wał, dość wysoki, trójkątny, ze ściętemi kątami, a w środku placu przezeń zamkniętego małe wzgórze. Włościanie, którzy zbierali siano skoszone na tych ruinach, mówili, iż wały były niegdyś murami, i że wybierano z nich kamienie na budowę domów. W stronie zwróconéj ku miastu miała być do niedawnych czasów brama wjazdowa, a na wysepkowatém wzgórzu