Strona:Bronisław Rejchman - Wrażenia z podróży po południowych okolicach Królestwa Polskiego.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bądź pan łaskaw przestać mówić o obowiązkach grzeczności i sam lepiéj o nich pomyśl — rzekł ktoś zniecierpliwiony tém natręctwem.
Figura ruszając ramionami ustąpiła, my zaś śmieliśmy się do rozpuku.
Po skończeniu roboty, skierowaliśmy się do wózków pozostawionych przy drodze i zdziwieni spostrzegliśmy przed dworem kłaniającą się nam osobę, która odezwała się.
— Jestem J. właściciel téj wsi.
— A my jesteśmy ci a ci.
Wzajemne ukłony.
— Panowie nie byli na mnie łaskawi...
— Ach, wybacz pan, ale mamy nadzwyczaj mało czasu i niepodobna nam wstępować do obywateli, których grunta oglądamy. Choćby to było bardzo przyjemne, aleby rezultat pracy odroczyło.
— Ale przecież dla saméj formy uzyskania pozwolenia....
— Przepraszam pana, pan się myli. Pan nie może dać pozwolenia czynienia badań naukowych na swoim terytoryum, bo pan nie może ich także zabronić. Gdybyśmy zmuszeni byli jaką szkodę panu wyrządzić np. gdyby nam wypadło iść przez pole zasiane, to wtedy uważalibyśmy, za stosowne poprosić pana o pozwolenie. W każdym innym razie, pozwolenie jest zbyteczne. Więc tu może tylko chodzić o formę. Ale zrozumiesz pan, że gdybyśmy nawet chcieli, to nie moglibyśmy jéj zadość uczynić, bo przeglądając dziennie kilkanaście wiorst, musielibyśmy się legitymować kilkudziesięciu właścicielom, którzyby jeszcze, czyniąc zadość znanéj gościnności obywatelstwa naszego, nie puszczali nas od siebie, nienakarmiwszy i nienagawędziwszy się do woli. Jużeśmy pańskiemu ekonomowi oświadczyli, że chętnie złożylibyśmy panu wizytę, gdyby to tylko było rzeczą możliwą.
— Panowie fałszywie się na to zapatrują, ja jestem właścicielem tych gruntów i mam prawo wymagać, aby obce osoby, które na nie wjeżdżają, legitymowały się i prosiły o pozwolenie!
— A! jeżeli tak, to oświadczamy panu, że nam się nie podobało wstępować do pana i że nie podoba nam się dłużéj z panem rozmawiać.
To rzekłszy odeszliśmy.
— Proszę papiery pokazać — zawołał liber baron — może jesteście jacy emisaryusze!
Rumieniec nie tyle gniewu, ile wstydu pokrył mi czoło. Wstydziłem się za p. J.
— Każ nas pan aresztować, to pokażemy właściwéj władzy jacyśmy emisaryusze.