Idziemy na środek pola, wytężamy wzrok, nikogo nie widać.
Mgła coraz większa. Padają krople marznące w powietrzu i na odzieniu. Słychać w około jakiś szczególny delikatny dźwięk, jakby łamano cieniutkie pręciki szklane.. Jesteśmy w fabryce śniegu.
Biała pomroka coraz gęstszą się staje. Profesor udał się w kierunku, w którym znikli przewodnicy. Już go nie widać. Idę za nim w górę, ale go dojrzeć nie mogę i tracę z oczu resztę towarzystwa.
Zbiegam ku nim. Błądzą jak duchy szare o niewidzialnych konturach w śród białego obłoku, jeden w jednę, drugi w drugą stronę, stając się więcéj lub mniéj widzialnemi stosownie do zbliżania się lub oddalania odemnie.
Zobaczywszy, że są razem, wracam znowu do osamotnionego profesora. Idę w górę kwadrans a jeszcze go nie widzę.
Dokoła mnie noc biała. Wołam: ho! ho!
Zdaje mi, się że mi ktoś z góry odpowiada, ale nie jestem pewny czy to nie złudzenie. Wołam raz drugi. Znowu słyszę lekki cień głosu.
Może dla tego słyszę, że chcę słyszeć...
Nie powinienem być daleko ani od profesora, ani od reszty towarzystwa. Dla czego jednak nic nie słyszę. Możem zbłądził...
Postanawiam wrócić na dół. Sam będąc, mógłbym wpaść w jaki zdradliwy dół pokryty śniegiem, a w téj krainie, gdzie oko i ucho nie ma władzy, nikt by mi nie dał pomocy.
Biegnę, wytężając wzrok, abym dojrzał choć cień cieniów.
Wszystkie moje władze są rozgorączkowane. Bezwiednie recytuję w myśli wiersze Asnyka:
W posępnéj nocy naszedłem krainę
Po śniegu, co się usuwał podemną,
I przez powietrze zmrożone a sine,
Które zawisło nad przepaścią ciemną.
Biegłem niesiony w przestworze,
Bo czułem w piersiach mych trwogę nikczemną.
Doprawdy, uczułem jakąś trwogę niewytłómaczoną.
Lecz co to znaczy? Jam nie drżał nigdy nad przepaściami, nad ścianami najeżonemi ostremi kamieniami, choć mi się podstawa z pod nóg usuwała!
Co to znaczy? Rozum nie widzi niebezpieczeństwa, a ja się tak czuję strwożonym, tak mi nie dobrze, tak straszno...
To bezpośrednie działanie niezwykłych warunków na nerwy. Jestem jakby przeniesiony na inną planetę, byt swój w śnieżystém od-