Chcąc się dostać ze Styryi do Zakopanego, objechałem Tatry od strony południowéj koleją Koszycko-Bogumińską (Kaschau-Oderberg) i zatrzymałem się na stacyi Poprad, zkąd już resztę drogi końmi odbyć należało, wstąpiłem do blizko leżącego Szmeksu (Sławkowskie Szczawy) i po dwóch dniach pobytu w téj węgierskiéj miejscowości kuracyjnéj siadłem na bryczkę śpiżaka aby przez wieś Łomnicę, miasto Kezmark, wsi Żdżar, Jurgów, Bukowinę i Poronin udać się do celu podróży. Lecz już z Kezmarku daléj nie pojechałem.... Spotkałem się tam z dr. Chałubińskim, który właśnie co kończył długą wycieczkę po wschodnich stokach Tatrzańskich. Rezultat tego spotkania jest taki, że zmieniam plan, odsyłam tylko bagaże do Zakopanego a sam zostaję w Kezmarku. Już nie pojadę lecz pójdę przez góry do Zakopanego, a tymczasem postanawiamy odbyć wycieczkę do groty lodowéj Dobrzyńskiéj, a może jeszcze jakąś inną.....
Przedewszystkiém, aby nie tracić darmo czasu, oglądamy prowadzeni przez uprzejmego prof. Zvarinyi‘ego rzeczy godne widzenia w Kezmarku. Zwiedzamy najprzód ruiny zamku Tököly‘ego, dumnego hrabiego węgierskiego, który drwił z prawa i cesarza, uciemiężał mieszczan a dla swych koni miał marmurowe żłoby z zwierciadłami; potém stary kościół protestancki, cały zbudowany z desek pokrytych od wnętrza zatartemi malowidłami i napisami a oparty jedynie na czterech drewnianych kolumnach. Jest to unikat w swoim rodzaju, którému równego nie masz w Europie, chyba na półwyspie skandynawskim. Datuje się on z czasów prześladowania protestantów. Oglądamy również liceum, jego bibliotekę i zbiory. Przed wieczorem przybywa nam jeszcze jeden towarzysz dr. K. B. z Warszawy