Przejdź do zawartości

Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znów do wieczora tropił zwierzynę lub zastawiał sidła. Czasem noc całą przepędzał w zasadzce, niekiedy z księciem wyjeżdżał na łowy.
Razu jednego ścigał długo sarnę, która wybiegła z lasu aż w dolinę, gdzie nareszcie strzał celny położył ją trupem. Strzelec nie spostrzegł, że stało się to właśnie w pobliżu stawu rusałki; zbliżył się do wody, by obmyć skrwawione ręce, zaledwie się jednak schylił, cudna rusałka podniosła się z fali, zarzuciła mu mokre ramiona na szyję i skryła się z nim w głębinę.
Noc zapadła, a żona czeka daremnie strzelca; zdjęta niepokojem biegnie w końcu nad wodę, gdyż wiedziała dobrze, jakie niebezpieczeństwo grozi mu ze strony zdradzieckiej rusałki; woła — nikt się nie odzywa. Wtem spostrzega zabitą sarnę i torbę myśliwską strzelca, poznaje własność męża i odgaduje nieszczęście. Zrozpaczona błądzi nad stawem, załamuje ręce, z głośnym płaczem wzywając męża po imieniu. Wszystko na próżno, śmiech tylko jakiś w ciemności słychać nad wodą; więc przeklina rusałkę i wzywa jej litości — na próżno i nadarem-