Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strzegł w dali światełko. Pośpieszył w tę stronę i ujrzał stojącego przed domem olbrzyma, który okropnym wyciem napełniał las cały.
Rycerzowi przyszło na myśl, że zły potwór może pozbawić go życia, ale rozważywszy, że olbrzymy przebiegają świat cały w różnych kierunkach i mogą mu dać wskazówki co do Szklanej Góry, powiedział sobie, że dość już nabroił, nie powinien tchórzostwem powiększać swej winy, śmiało więc postąpił naprzód.
Olbrzym ujrzał go wreszcie i wyć przestał, ale na pozdrowienie odpowiedział tylko wzgardliwym ruszeniem ramion.
— Dobrze, żeś mi się trafił — odparł szyderczo — wytępiliśmy zwierzynę w tym lesie i jeść co nie ma; marny z ciebie wprawdzie kąsek, ale cóż robić?
— Jeśli ci o to chodzi — odparł rycerz — nakarmię cię wnet do sytości. Chodźmy do chaty.
I weszli obydwaj, a gdy olbrzym głód zaspokoił za pomocą pieczeni niedogryzki, bułki niedojadki i butelki niedopijki, zaczął z gościem rozmawiać na pozór łaska-