Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Niewiadomska).djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz na samo wspomnienie cudownego wina, ogarniał go taki smutek i tęsknota, iż czuł, że gotów oddać życie i sławę za czarodziejski napój i rozkosze snu kamiennego.
Wtedy zrozpaczony przypomniał sobie świętą przysięgę, rycerskie swe słowo, los nieszczęśliwej księżniczki, jej wdzięczność, własną sławę... Ach, gdyby mógł stąd uciec! nie zobaczyć więcej niegodziwej kusicielki i jej zatrutego wina, którego zapach osłabiał w nim wolę i zacierał wszystkie wspomnienia.
Zbliżyła się do niego staruszka łagodna jak zawsze.
— Piękny rycerzu — rzekła — oddaj mi przysługę za gościnność, której udzielam ci chętnie. Oto złote żołędzie dojrzały na dębie, zbierz je do tego worka, nim słońce zajdzie.
Ucieszył się bardzo rycerz, bo mógł oddać starej żądaną przysługę i nie opuszczać miejsca, gdzie postanowił wytrwać do jutrzejszego południa. Robota przy tym łatwa i przyjemna skracała mu godziny żalu i oczekiwania, więc zabrał się do niej chętnie; wdrapał się na drzewo, wstrząsnął ga-