Strona:Bracia Grimm - Baśnie (Londyński).djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piękną kobietę, porwał ją szybko za rękę i chciał z nią tańczyć, ale ona opierała się przestraszona, spostrzegła bowiem, że to był król Drozdobrody, który starał się o nią, i którego ona odrzuciła z szyderstwem. Opór jej nie przydał się na nic, Drozdobrody, wciągnął ją do sali, garnki wypadały jej z kieszeni, zupa się wylała, a reszta jedzenia znalazła się na ziemi.
Gdy goście to zobaczyli, powstał śmiech ogólny i żarty, ona zaś była tak zawstydzona, że wolałaby być o tysiąc mil pod ziemią.
Wpadła we drzwi wejściowe i chciała uciec, ale na schodach dogonił ją jakiś mężczyzna i przyprowadził z powrotem. Spostrzegła, że był to król Drozdobrody.
On zaś rzekł do niej:
— Nie lękaj się, jam grajek, który żył z tobą w nędznej chatce. Jesteśmy jedną i tą samą osobą.
Przez miłość dla ciebie, grałem tę komedję, a huzar, który ci potłukł garnki na targu, to także ja. To wszystko było zrobione dla przełamania twej pychy i ukarania cię za twą zarozumiałość, dzięki którym, zadrwiłaś sobie ze mnie.
Wtedy ona zapłakała rzewnie i rzekła:
— Byłam wielce nierozumną i nie