Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jego postać wyrastała jej teraz w ciemnościach do jakichś olbrzymich rozmiarów. Wypełniał sobą wszystko, co stanowiło treść jej życia, co było rzeczywistością i marzeniem, teraźniejszością i jutrem. Jej, tylko jej to powiedział. Nikt na całym świecie nie został przezeń dopuszczony do jego wielkich tajemnic. Wyróżnił ją, zbliżył do siebie, uprawnił do zajrzenia w jego duszę...
A jednak... jednak gdzieś na dnie czuła głęboki ćmiący ból.
Czemże jest przy nim, czem dla niego? Jaką cząstką może zająć miejsce w jego życiu?... Czy nawet dzisiaj nie była tylko przypadkowym, okazyjnym świadkiem jego słów, czy już w tej chwili Paweł nie żałuje momentu szczerości i tych wspaniałych wstrząsających zwierzeń, wyznań, odkryć, tego otwarcia przed nią bogactwa swego ducha?...
I druga rzecz: czemże mu może odpłacić za to wszystko?... Pomocą, współdziałaniem, radą?... Ależ on tego nie potrzebuje. Nawet jej majątek stanowi tylko drobną monetę w jego ręku.
A miłość? Przecie kocha go ponad wszystko na świecie, ponad jego wielkość, ponad życie własne! Niema takich poświęceń, niema takich ofiar, na któreby się dlań nie zdobyła!... Tylko, on ich nie pragnie, nie stanowią dlań one żadnej wartości. Przecie nawet nie chce schylić się po nie.
Powiedział: już późno, czas spać... Tylko tyle za wiele nieprzespanych nocy, za długie godziny rozmyślań, za piekącą tęsknotę, za łzy i niepokoje... Idź spać, już późno...
Zaśmiała się głośno, lecz w tejże chwili uświadomiła sobie swój egoizm.
Jakiemże prawem można od kogokolwiek żądać zapłaty za ten nieproszony dar, od kogokolwiek, a tembardziej od niego! Jest dla niej dobry, serdeczny, życzliwy, okazuje jej swoje zaufanie, powierza tajemnice... Wstała i zapaliła lampę na nocnym stoliku. Spostrze-