Przejdź do zawartości

Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/081

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wie nieprawdopodobne! Przecie czy w Hamburgu, czy w Manchesterze, czy w Londynie musiała go dojść wiadomość o śmierci i o dacie pogrzebu. A może on jest chory?...
Wyobraźnia szybko podsunęła obraz: biały pokój szpitalny, wąskie łóżko i chuda pożółkła twarz z zamkniętemi powiekami, taka sama jak wówczas po napadzie...
— Co się z nim dzieje, co się z nim dzieje?...
Krzysztof nacisnął guzik dzwonka i nie doczekawszy się aż Holder wejdzie, otworzył drzwi do sekretarjatu. Holder przygotowywał właśnie korespondencję do podpisu:
— Już idę, panie dyrektorze.
— Czy nie było żadnej wiadomości od pana Pawła?
— Jak dotychczas, żadnej. Mówił mi tylko inżynier Ottman, że spodziewa się powrotu pana Pawła najpóźniej jutro.
— Dobrze. Niech pan daje korespondencję.
Krzysztof wrócił do gabinetu i zaczął podpisywać listy. Później należało przejrzeć biuletyny i zaakceptować raporty, rozmówić się z kierownikiem kalkulacji i wydać dyspozycję do biura technicznego. Należało sporządzić protokóły dla inspektoratu pracy, a przedewszystkiem ustalić, czy winowajcą wypadku nie był który z poszkodowanych. Wszystko to załatwiał Krzysztof niemal pedantycznie i z niezmierną energją, gdy jednak został wreszcie sam, bezsilnie opadł na fotel.
— Na miłość boską, co to mnie wszystko obchodzi, co to mnie obchodzi...
Lecz nagle przyszła refleksja: nietylko kieruje przedsiębiorstwem, które daje mu znaczne dochody, lecz teraz także zastępuje Pawła i musi mu dowieść, że robił wszystko, by nie zawieść jego zaufania. Przecie Paweł wyjeżdżając nie wątpił, że zostawia kierow-