Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kaś zawzięta niechęć?... Lojalnie opowiedział o bawełnie, zatem wierzył, przynajmniej pan Karol mówił o tem tak, jakby mu Krzysztof żadnych wątpliwości wogóle nie poddawał. Zatem nie podejrzenia, lecz zwykła niechęć...
— Głupi smarkacz. Udaje teraz chorobę, bo mu przez gardło nie chciało przejść zakomunikowanie zgody ojca. Czekajno, gagatku, nauczę cię jeszcze chodzić po nitce!...
Zjawiła się pani Teresa, cicha w swoich bezszelestnych pantoflach, z niezmiennym półuśmiechem na świeżej i strapionej twarzy.
— Chciałeś Pawle, bym o coś zapytała Krzysia?
Paweł wyszczególnił jej obie sprawy, co do których bez Krzysztofa nie mógł powziąć decyzji, gdyż obie należały do wyłącznej kompetencji dyrektora technicznego. Po kilku minutach wróciła z odpowiedzią: wiertarka dla Częstochowy będzie wykonana z najdalej dziesięciodniowem opóźnieniem, Jasińskiemu zaś można udzielić urlopu najwyżej na trzy dni.
— Byłoby wskazane, stryjenko — zauważył żegnając się Paweł — założenie w pokoju Krzysztofa aparatu telefonicznego. Jeżeli stryjenka pozwoli, przyślę montera.
— Nie, nie, nie tym razem — stanowczo zaoponowała staruszka — można to będzie zrobić, gdy Krzyś wyzdrowieje.
— Wtedy już nie będzie potrzeby, zresztą, jak stryjenka chce.
Na dworze zaczął padać śnieg. Wielkie wilgotne płaty łaskotały nos i policzki, gęsto pokrywały futro kołnierza. Ścieżka znowu była gładka, bez jednego śladu.
— Pustkowie — myślał Paweł — zamknęli się w zupełnem odludziu. Jednak tego nie robi się bez ważnych powodów! Musi w tem tkwić jakaś tajemnica!
Myśl ta z biegiem dni przerodziła się w pewność