Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Karol wziął do ręki list banku i przebiegając oczyma wiersze maszynowego pisma zapytał o kilka szczegółów, poczem oświadczył, że w zasadzie nie podziela zdania Krzysztofa i że pod pewnemi gwarancjami gotów jest przyjść Pawłowi z pomocą w regulowaniu długu.
— Więc Krzysztof był przeciwny temu? — niedbale zapytał Paweł.
— Mniejsza o to. Przekonałem go. Krzysztof, widzisz, niewiele ma jeszcze doświadczenia i wszystko wyobraża sobie zbyt symplistycznie.
— Mam wrażenie, że raczej czuje do mnie jakąś niezrozumiałą niechęć.
Chory pominął tę uwagę i powrócił do omawiania lutowej raty.
Po przeszło godzinnej rozmowie Paweł, wychodząc, natknął się na Blumkiewicza.
— Dobrze, że pana spotykam — powiedział — niechno pan się dowie, czy pan Krzysztof nie śpi, bo chciałbym z nim się zobaczyć.
— Jest chory panie dyrektorze. A jak jest chory, to nikogo nie przyjmuje.
— Jednak będę musiał z nim się rozmówić. Niech pan mu powie, że chodzi o podanie terminu wiertarki dla Częstochowy i o urlop dla inżyniera Jasińskiego. Jego żona...
— Przepraszam, panie dyrektorze, ale ja też nie mam wstępu. Najlepiej będzie powiedzieć pani prezesowej. Jeżeli pan zechce zaczekać, zaraz poproszę.
Paweł kiwnął głową i usiadł na kanapie, obciągniętej białym pokrowcem. Wszystkie meble w salonie zasłonięte były pokrowcami, co sprawiało zimne niemieszkalne wrażenie. Od wielu lat nic się tu nie zmieniło. Podawnemu stryjostwo żyli całkowicie oddzieleni od świata i od ludzi. Może właśnie w oschłej atmosferze tego domu należało szukać przyczyn dziwnego charakteru Krzysztofa?... Odradzał ojcu wpłacanie lutowej raty. Czy to przebiegłość, czy poprostu ja-