Strona:Bracia Dalcz i S-ka t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mej, za to, oczywiście, już o trzeciej będzie pani wolna. Nie sprawi to pani różnicy?
— Nie, panie dyrektorze, tylko że ja mieszkam w Zielonce i... żeby na czas zdążyć, musiałabym wstawać bardzo wcześnie... o piątej...
— A no tak — zastanowił się — trudno panią do tego zmuszać, jaką pani ma pensję?
— Dwieście dziesięć złotych.
— Więc dostanie pani podwyżkę, ale trzeba będzie zamieszkać w Warszawie. Czy chce pani?
Naturalnie, że chciała. Mieszka w Zielonce u ojczyma, a teraz przeprowadzi się do miasta i wynajmie pokój, jeżeli to jest potrzebne. Dyrektor Dalcz powiedział, że nawet konieczne, gdyż będzie jej od czasu do czasu potrzebował i w godzinach pozabiurowych, za które, oczywiście, wypłacą jej dodatkowo. Narazie pensja zostanie podwyższona do trzystu pięćdziesięciu złotych.
— Bardzo dziękuję, panie dyrektorze, — zaczerwieniła się i niespodziewanie dla siebie samej dygnęła.
To go widocznie rozbawiło, gdyż uśmiechnął się, ukazując śliczne drobne i bardzo białe zęby.
— Ile pani ma lat? — zapytał.
— Dwadzieścia jeden, to jest właściwie dwudziesty drugi — zażenowała się.
— Jest pani jeszcze bardzo młoda. No, więc układ stoi?... Wydam odpowiednie polecenie panu Holderowi. Teraz jeszcze jedno. Proszę panią, by wszystko, co jej dyktuję, zatrzymane zostało w ścisłej tajemnicy. To jest warunek nieodzowny. Dowidzenia pani.
Podał jej rękę i wyszedł z gabinetu. Była niezwykle podniecona. Tyle zmian! Boże, będzie miała taką dużą pensję, no i nareszcie zamieszka w Warszawie! Zaraz od jutra zacznie szukać sobie pokoju. Co też ojczym na to powie?
Gorączkowo pakowała swój woreczek i zamykała