Strona:Boy-Żeleński - Piekło kobiet.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak sobie uchwalili w roku 1929. To jest wszystko, co mieli w tej sprawie do powiedzenia. Porozdzielali lata kryminału: tej tyle, temu tyle, temu znów tyle, — śliczna zabawa. Jakie to proste być prawodawcą! A tymczasem dokoła tej kwestji wrzały już dyskusje, ujawniające jej bolesną złożoność i jej trudności. Debatowało nad tem warszawskie Towarzystwo ginekologiczne; daleko idące wnioski sformułowało Towarzystwo kryminologiczne; prof. Glaser wydał swoją broszurę, w której wprawdzie nie chciał wyciągnąć jasnych wniosków ze swoich przesłanek, ale gdzie, bądź co bądź, zestawił wszystkie druzgocące argumenty przeciw karalności. Wszędzie wyłania się kwestja conajmniej wskazań społecznych do przerwania ciąży, które domagają się w kodeksie takiego samego miejsca, jakie paragraf o prawie wyższej konieczności przyznaje wskazaniom lekarskim. Już po ogłoszeniu projektu komisji kodyfikacyjnej, prof. Grzywo-Dąbrowski w uwagach swoich nad tym projektem pisze wręcz, że „zdaniem naszem, należałoby się zdecydować znieść karalność przerwania ciąży“. Wreszcie, wrześniowy Zjazd prawników (1929) ogromną większością oświadcza się w duchu niekaralności, wyrażając tem samem dotkliwą krytykę projektu komisji kodyfikacyjnej.
Projekt ten nie jest coprawda projektem ostatecznym. Jest to dopiero pierwsze czytanie. Rzecz jest dalej przedmiotem dyskusji. Krytyka, z jaką spotykają się ich artykuły, wdziera się w zacisze gabinetu prawodawców. I w samem „łonie“ Komisji kodyfikacyjnej są różnice poglądów. Piękna jej jednomyślność jest pozorem, za którym kryją się krańcowe rozbieżności. Niejeden członek Komisji zajmuje dziś w tej sprawie