Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
XII.
Renegat zbawcą.

Było to w końcu marca, a może nawet w początku kwietnia 1864 roku. Zima rozpościerała jeszcze nad całą Polską swe panowanie, mróz i śnieg, przeplatane odwilżą i deszczem, po sobie następowały a z rzadka tylko, z poza chmur, wyjrzało słońce, jako zwiastun zbliżającej się wiosny, a więc odrodzenia w naturze.
Niestety! wprost przeciwnie działo się z naszem powstaniem, które wycieńczone 14-miesięcznemi wysiłkami, jak lampa wypalona dogorywało.
Oprócz dzielnego wodza w Sandomierskiem Bosaka, który sam jeszcze na ostro z wrogami się ścierał, tylko gdzieniegdzie niedobitki oddziałów powstańczych się pokazywały. W Lubelskiem i Podlaskiem już dzielny Jankowski znany w końcu pod nazwiskiem Szydłowskiego, przez Moskali schwytany i na śmierć wydany został, Marecki poległ w okolicach Kurowa, a Leniecki jakoteż Krysiński z resztkami oddziałów musieli się wycofać z kraju. Sam nawet Wróblewski, wytrwały dowódca konnego oddziału litewskiego, po stoczeniu kilku potyczek, okryty ranami widział się zmuszonym przez osaczające go siły wroga do rozpuszczenia oddziału i wyjazdu do Galicyi
I mnie losy moje powstańcze zawiodły wówczas w Lubelskie, gdzie od początku grudnia 1863 roku zajmowałem zaszczytne a niekoniecznie bezpieczne