Przejdź do zawartości

Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A wy tutaj! — a jeden z nich nie omieszkał dodać:
— Wsio taki, wy pawstaniec!
I znowu z panną Julią trzeba było przyjąć rolę narzeczonych, karmić ich, poić i zabawiać, aż rankiem dopiero zabrali się do wymarszu.
Żegnając się ze mną, ten sam zawsze młokos powtórzył mi swoje:
— A wsio taki, wy pawstaniec!
Gdyśmy się upewnili, że Moskale pomaszerowali do Hrubieszowa, wydostałem moje papiery, które bezpiecznie w nawozie były ukryte, a przeprosiwszy moich gospodarzy i ich piękną i zacną siostrzyczkę, za tyle sprawionego im kłopotu, — na zawsze ich pożegnałem.
Co jednak może wzrok oczów panieńskich.
Moskale tak byli niemi oślepieni, że ranny braciszek gdzieś w pokoiku spokojnie przeleżał, pomimo robionych rewizyj.

„Oj, nie zginęła jeszcze Ojczyzna
Bo gdzie niewiasty tak czują..“
............

nuciłem odjeżdżając ku Chełmowi.
Wyprawa więc Tyszowska nie udała się, a czy jej kto potem próbował i z jakim skutkiem? — tego nie wiem, losy bowiem gdzieindziej mię zagnały.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·
Marzec, 1900 roku