Strona:Bolesław i Józefa Anc-Z lat nadziei i walki.djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziś szczegółów tego nie pamiętam a co wybitniejsze to na innem miejscu opisałem.
Tu zanim powrócę do wątku mego opowiadania, wspomnieć muszę fakt nadludzkiego poświęcenia, jaki w owym czasie zdarzył się w Kielcach. Szkoda tylko że nazwiska uleciały z mej pamięci.
Po bitwie małogoskiej Moskale przywieźli jako więźnia ciężko poranionego chłopca około lat 19, mularza z profesyi, z Warszawy. Leżąc przez trzy dni na mrozie, miał on obie ręce i nogi odmrożone, a po wyleczeniu go w szpitalu cy ilnym, gdzie mu jedną dłoń prawie po łokieć a obie stopy prawie po kolana odjęto, Moskale byli w kłopocie, co z tym tak nieszczęśliwym kaleką zrobić?!
(Fakt ten szczegółowo opisałem w opowiadaniu pod tytułem „Łzawe wesele“.)
I, o szczycie poświęcenia ponad siły,— znalazła się szlachetna dziewica polska, biedna nauczycielka, która nie mogąc podjąć się w inny sposób opieki nad biednym, młodym kaleką, nie wahała się połączyć z nim dozgonnym węzłem!! Cześć ci najszlachetniejsza z Polek, tylko w niebie może cię spotkać za to nagroda.
Pisząc o Czengerym, nie mogę pominąć faktu charakterystycznego a mianowicie, że zdarzyło mi s ę w Kielcach być kilkakrotnie świadkiem, jak Czengery wysyłając oddziały swoich żołdaków przeciw powstańcom, dawał im na rynku w Kielcach swoje, że tak powiem blogosławieństwo, wysyłane wojsko formowało się zawsze w czworobok zamknięty, w środku którego miał Czengery do żołdaków przemowę półgłosem zwykle wypowiedzianą. — Kończyła się ona jednak zawsze niezmiennie głośno wypowiedzianemi słowy: „nie dawat’ paszczady miatieżnikam!“ co się tłumaczy