Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie na drodze rozbestwiających widowisk, ale na drodze cichej pracy około rozwinięcia serc i umysłów zdobywa się Królestwo Niebieskie.
Nr 3212. „Dobroczyńcy.“
Pewnego dnia pan X, człowiek zresztą przyzwoity i poważny, udał się do jednego z cyrkułowych opiekunów z prośbą o wydanie jakiejś nieszczęśliwej kobiecie świadectwa ubóstwa. Stuk! puk! otwiera drzwi lokaj.
— Czy jest pan?
— Jest, ale nie przyjmuje, bo jeszcze za rano.
Przyzwoity i poważny człowiek około jedenastej przychodzi po raz drugi.
Stuk! puk! otwiera lokaj znowu.
— Jest pan?
— Jest, panie.
— Weź ten oto bilet i proś o posłuchanie.
— Pan nie przyjmuje nikogo.
— Spróbuj, może mnie przyjmie.
W trakcie tych certacyi zjawia się małżonka opiekuna.
— Czy mogę prosić panią o wyrobienie mi posłuchania u męża?
— Mąż mój nie przyjmuje, nikogo nie przyjmuje!... Mężowi memu już kością w gardle stanęła ta dobroczynność!...
Na takie dictum człowiek przyzwoity i poważny umknął jak zmyty.
Jakże to łatwo być w naszych czasach opiekunem wdów i sierot!