Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nowość tę mają zaprowadzić i u nas; nim jednak to nastąpi, rekomendujemy nudzącym się w podróży następującą powiastkę:
„Pewnego dnia będąc na banhofie zauważyłem człowieka, który bardzo nieostrożnie obchodził się z pistoletem. „Co pan robisz? — zawołałem.“ Panie! chcę sobie w łeb strzelić — odpowiedział. A dla czego chcesz pan sobie w łeb strzelić? Dla tego, że nie mam dwu talarów. Więc ja panu pożyczę dwa talary, ale musimy pójść do mojej żony. Idziemy tedy do mojej żony, pukamy raz, nie otwiera nikt, — pukamy drugi raz — także nic, — pukamy trzeci raz i otwiera nam moja żona. Kochana żono! mówię, — daj mi dwa talary. „Na co ci, drogi mężu? Widzisz, jest sprawa taka. Będąc na banhofie zauważyłem człowieka, który bardzo nieostrożnie obchodził się z pistoletem. Co pan robisz? zawołałem. Panie! chcę sobie w łeb strzelić, odpowiedział. A dlaczego chcesz pan sobie w łeb strzelić? Dlatego, że nie mam dwu talarów. Więc ja panu pożyczę dwa talary, ale musimy pójść do mojej żony. Idziemy do mojej żony, pukamy raz, nie otwiera nikt, — pukamy drugi raz — także nic, — pukamy trzeci raz i otwiera nam moja żona. Kochana żono, mówię, daj mi dwa talary...
„Dość już, przeklęty gaduło! — przerwała mi moja żona, — masz oto dwa talary. Talary te dałem człowiekowi, który się chciał zastrzelić, a ten obiecał mi zwrócić je za tydzień.“
„Mija tydzień, — człowiek, który się chciał zastrzelić nie oddaje mi pieniędzy, mija drugi tydzień, toż samo, — trzeci znowu toż samo. W czwartym