Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A firma Lilpop, Rau i Löwenstein, która także robi interesa, dlaczego pragnie nauczyć oszczędności swoich robotników?
A firma Dietrich i Hille w Żyrardowie dlaczego założyła ochronę, a pan Szajbler w Łodzi, dlaczego otworzył dzieciom swoich robotników szkołę, jakiej u nas nie widziano jeszcze?... Kto tym panom każe wydawać pieniądze, kto zmusza ich do suszenia głowy nad rzeczami, które ich bezpośrednio nie obchodzą i natychmiastowych nie wydadzą rezultatów?...
Oto — dobrze zrozumiany interes własny, a może też i — sumienie.
„Sprawiedliwy lituje się wszelakiego zwierza swojego“ — mówi pismo. Jaka szkoda, że w owej epoce nie było banków prywatnych i ich oficyalistów!...
Zważywszy tedy pilnie na szali sprawiedliwości sprawę niniejszą — nie wiemy co odpowiedzieć. Wobec nawału ludzi, żebrzących choćby „o najcięższą pracę,“ choćby za „najlichsze wynagrodzenie“ — bank może robić co mu się podoba. Ma możność przebierania, ma siłę — i cóż mu kto poradzi? Z drugiej znowu strony okazaliśmy, że istnieją instytucye mające również siłę i możność przebierania, a które jednak nie wyzyskują pozycyi. Widocznie jest w nich czynnik jakiś, którego tamtym brakuje.
Ciężka to rzecz przyjść do chlebodawcy i powiedzieć mu: „Patrz! sługa twój ma liche wynagrodzenie i zabija się pracą!“ Mogą nas bowiem albo za drzwi wyrzucić, albo zrobić gorzej i odpowiedzieć: