Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

praktyczny,“ jak się sam tytułuje, „rozśmiał się ironicznie i tak mu pięknie dowiódł nielogiczności jego skrupułów,“ że ubogi młodzieniec przyjął dar szlachetnie mu ofiarowany.
Czyniąc zadość woli autora listu, dziękuję publicznie tajemniczemu przyjacielowi za pomoc okazaną potrzebie.
Bodaj to u nas! Istnieją nie tylko ludzie dobroczynni, ale nawet tacy, którzy bez robienia sobie reklamy umieją świadczyć usługi bliźnim. Na świecie bywa inaczej. W pewnem na przykład mieście chińskiem, jedna z dam biorących udział w jakiejś filantropijnej rozrywce, wycofała się z niej, dlatego tylko, że zgodnie z porządkiem alfabetycznym, najwłaściwszym w podobnych zdarzeniach — umieszczono nazwisko jej po nazwisku innej damy...
Zabawny ten wypadek przypomina historyę, sięgającą czasów Stanisława Augusta. Na ulicy Koziej spotkały się jadące na przeciw karety jakichś dwu wojewodzin. Ponieważ ulica do dziś dnia jest wązka, jedna więc z karet musiała ustąpić, żadna zaś z dam nie chciała:
— Mój mąż jest tem i tem...
— A mój tem i owem...
— Mój ojciec zrobił to...
— Mój tamto...
Powstał tumult, skutkiem którego ulica Kozia była przez jakiś czas podobną do filii rynku Starego Miasta. Nareszcie obie damy zaapelowały do króla.
Król, który w sprawach niewieścich był bieglejszy, niż w jakichkolwiek innych, wysłał przez