Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Prywatna też praktyka idzie nie sporo. Jeden i drugi wstydzi się wejść do pokoju pracownicy przez wykwintny salon, — inny wchodzi, lecz na samym zaraz wstępie spotkawszy zrozpaczonego ojca, dalej zgorszoną krewną, a w końcu zmieszaną panienkę, traci niezbędną w podobnych okolicznościach moc ducha i zamiast zrobić obstalunek, pyta n. p. czy tu pan Fajtłapowicz nie mieszka?...
W takich warunkach trudno nawet na krawiectwie zrobić interes. Wprawdzie przyczynę bezrobocia miłej pracownicy stanowi ambicya rodziców, uczucie arcy szanowne — ambicya ta jednak nie jest zdrową. Nie wówczas wstydzić się i desperować należy, gdy córka zarabia i zdobywa sobie stanowisko, ale wówczas raczej — gdy biedactwo to nie umie nic, nie robi nic i z utęsknieniem wyglądać musi posażnego męża, bez którego nawet istnienie jej byłoby zakwestyonowane...

∗                              ∗

Uważam, że pewne fakta i pewne pogłoski powtarzają się co roku niemal z fotograficzną dokładnością.
Mniej więcej przed rokiem nieśmiertelny Zubowicz dobijał się laurów i gotówki za pomocą podróży z Wiednia do Paryża wierzchem, — aliści dziś znowu inny huzar austryacki chce zdobyć sławę na tem samem polu i podejmuje się przejechać konno 34 mile w ciągu 36 godzin. (Mój Boże!.. jaka to swoboda myśli...).