Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ha! ho!... — dziwi się garstka straszliwych obdartusów.
— To wypchane! to nie żona!...
— To pewnie trup!...
— Z trupem by nie tańcował przecie!...
— A bodajeś się zapadł kiełbaśniku!... bodaj ci psy wątrobę zjadły!... i t. d. i t. d.
Mimo surowy nakaz p. Żulickiego, abym podziwiany w Londynie i Amsterdamie teatr maryonetek obejrzał i takowego nie ważył się w złem świetle przedstawiać, ani go widziałem, ani pisać o nim nie mogę. Błoto, panie Żulicki, błoto zgubiło nas obu, a mnie najwięcej, bom nie mógł widzieć tego, co stanowi chlubę miasta, a kraj nasz po szerokim świecie rozsławia.


∗                              ∗

W ostatnich czasach zdarzył się w Warszawie fakt, mogący mieć nieobliczone dla archeologii amatorskiej następstwa. Oto przy rozbieraniu starej kamienicy znaleziono kości 12 ludzi i monetę z r. 1662.
Gdyby przy rozbieraniu starej kamienicy znaleziono tylko jedną kość lub jedną sztukę monety, siły archeologii miejscowej wystarczałyby do zbadania i opisania wypadku. Lecz w obecnym stanie rzeczy, siły archeologii miejscowej wystarczą zaledwie do zwołania powszechnego archeologicznego kongresu, który nieodwołalnie ma się zebrać w Warszawie pierwej jeszcze, nim znalezione kości ostatecznie zbutwieją.