Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wprawy znajduję w szyldzie, wymalowanym nade drzwiami gospody.
Przy strumyku. Gęsi, kaczki i dziewczyna dobra. Zapomniałem tylko, jak się nazywają czerwone maki, rosnące na wodzie, bo i te bym pochwalił.
W pracowni. Młody gimnazyalista, siedząc na ziemi, maluje. Gdybyś lepiej pilnował książki, mój chłopczyku, nie miałbyś tak czerwonego ucha!
Hans Heiling. Widać krajobraz, przypominający czekoladę z pianką. Ponieważ jednak Hans uciekł, zdania więc o całości wypowiedzieć nie mogę.
Samotna. Rzecz się dzieje wśród lasu. Dama w czarnej sukni z ogonem, trzyma w lewej ręce parasolkę, w prawej brodę. Lekki nieład w koafiurze damy świadczy, że miejscowość ta przed chwilą była świadkiem scen bardziej ożywionych.
Owoce. Za 1 i pół kawona, trochę winogron, 3 gruszki, 8 jabłek i nóż w platerowanej oprawie, żąda autor 150 rs.; to trochę zadrogo! Chyba, że ofiaruje w dodatku pannę i dwa domy, stojące na drugim planie, lecz w takim razie zbankrutuje.
Coś ja tu chciałem jeszcze powiedzieć?.,. Aha!
W sali obrazów stoją dwa bliźniacze, żelazne piece.
Oba te dzieła sztuki mogą istotnie w błąd wprowadzić nawet znawców; niema bowiem na nich ceny, nazwiska autora także, mają wszelki po-