Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ne mieszkanie, lekarz pozostał nieugiętym, a nawet odwołał się podobno do interwencyi policyi. Szczęściem nadjechała oczekiwana pacyentka i rozstrzygnęła spór przez zajęcie innego lokalu.
Fakt to bardzo przykry, o ile jest prawdziwym. Każda szykana jest złą, najgorsza przecież jest ta, w której lekarz występuje przeciw choremu.
Nr 3. Pan X. zakochał się w pannie Y., oświadczył się i został przyjętym, poczem wyjechał w świat szukać chleba.
Po upływie kilku miesjęcy p. X. otrzymał posadę maszynisty przy jednej z dróg żelaznych, skąd od czasu do czasu odwiedzał swą narzeczoną, „witany radością, żegnany płaczem, a płacz ten był tak szczery, że aż się serce krajało, patrząc na Nią!...“
Teraz niezbyt dawno pan X. przyjechał do Warszawy, aby wędrówkom swoim ostateczny kres położyć, lecz „o cudzie! (słowa listu) ta czuła przed dwoma miesiącami kobieta, stała się dziś jak kamień i niemal z obrzydzeniem (!) patrzy na niego. Powiedz pan sam, czy taka kobieta nie zasługuje na pogardę?(!)“
Odpowiedź kronikarza. Słowo panu daję, że nie wiem!...


∗                              ∗

A teraz żegnam Was, szanowni i pobłażliwi czytelnicy, ponieważ wyjeżdżam za granicę.