Przejdź do zawartości

Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

libyśmy szanownej i inteligentnej starszyźnie sławetnego cechu rzeźniczego jedno tylko lekarstwo, a mianowicie utworzenie spółki, któraby nabywała woły wprost z rąk ich właścicieli, a jednocześnie dostawała na kupno pieniądze wprost z kasy jakiejkolwiek bądź instytucyi kredytowej.
2) Produkcya wołów. Bardzo pragnęlibyśmy wiedzieć, dlaczego szanowne wiejskie obywatelstwo nasze, tak namiętnie oddające się hodowli baranów, nie pomyśli raczej o wychowywaniu wołów?
Wprawdzie panowie ci mogą mieć szczególniejszą, a opartą na nieznanych nam podstawach sympatyę dla rodu owczego; niemniej jednak sercowe względy powinnyby się ograniczyć względami praktycznymi.
Owca jest zwierzę strasznie delikatne, wymaga specyalnego a wysoko płatnego dozorcy, ulega chorobom i jest wybredna w jedzeniu — podczas gdy wół poczciwy zje byle co, zdrów jest jak koń, daje się używać do pracy i w rezultacie zawsze znajduje kupca.
Gdybym to ja był obywatelem ziemskim, wówczas dla zaspokojenia głosu uczucia, hodowałbym dwie lub trzy niewinne owieczki najwyżej; lecz dla miłego grosza zająłbym się przeważnie bydłem i trzodą chlewną, które jeśli nie w Warszawie to w Berlinie znajdą zawsze licznych i spragnionych konsumentów.
Tym sposobem zrobiłbym sobie dobrze i ludziom dobrze, zrzuciłbym z siebie nienawistny tytuł wełniarza i... w czasie Ś-to Jańskiego jarmarku nie