Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Grochów, ten sam (jeżeli się nie mylimy) Grochów, który przed niewielu laty piastował w łonie swem fabrykę demokratycznego szampana, ma obecnie doczekać się innej, niebywałej w kraju nowości, a mianowicie instytutu hodowli kur i wylęgania kurcząt.
I te zakłady znane są w Europie. Ktoś tam w jakiejś tam miejscowości pod Paryżem pielęgnuje i sprzedaje rocznie dziesiątki tysięcy kurcząt i krocie jaj, które mu wcale nieszpetny dochód przynoszą. U nas wiedziano już, pisano i rozmyślano o tem, dziś jednak dopiero znalazł się tak zuchwały pozytywista, który nareszcie zdecydował się przeszczepić na swojski grunt tę zamorską instytucyę.
Ilu wychowańców dyrektor pedagogiczno-kurczęcego zakładu przyjmie do siebie na początek? ilu ich sprzedawać będzie rocznie? tego nie wiemy. Nie wiemy również, czy pracę wysiadywania kurcząt pozostawi kurom, czy też, posłuszny idei postępu, użyje do tego egipskich pieców. W każdym jednak razie domyślamy się, że przy jakiem takiem rozgarnięciu, pan ten dorobi się nieszpetnej fortuny, znajdzie naśladowców, a co ważniejsza, wpłynie może na powiększenie się ogólnej ilości mięsa w pachnącej naszej Warszawie.
Ostatni ten argument, a mianowicie mięso kurze pociesza nas najbardziej; wołowina bowiem, bez względu na koleje i dwa żelazne mosty, a nawet bez względu na nowy, filantropijny system zabijania wołów, z każdym miesiącem staje się droższą. Jest nawet nadzieja, że wkrótce jadać ją będą mogli