Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pują miejsca chodnikom ze sztucznych kamieni, czternastokopiejkowe mięso ruguje dziesięciokopiejkowe także mięso, a zapał do jazdy balonowaj stygnie wobec entuzyazmu do pływania po morzu przy pomocy aparatu Boytona.
Wszędzie moda i moda.
Są modne potrawy, modne powozy, modne opery, modne spodnie i modni autorowie. Ba! sam nawet popęd do nauki jest modnym.
Któż bowiem z nas nie pamięta owej, niezbyt zresztą dawnej epoki, podczas której pozytywizm był jedyną filozofią, Mill jedynym myślicielem, a Darwin jedynym naturalistą? Owej epoki, podczas której młodzież dobijała się o zaszczyt pochodzenia od małp, kobiety w średnim wieku opłakiwały niemożność otrzymania patentów na wolnopraktykujące lekarki, a dziewice niedawno z krótkich spódniczek wylęgłe, wypytywały niemniej młodych filologów lub prawników o istotę i cel rachunku różniczkowego i z nader poważnemi minami przysłuchiwały się objaśnieniom, od których prochy Newtona i Leibnica dostawały nudności.
Wszak prawda, panno Zofio, że pamiętamy te czasy, choć wydają się one tak odległemi od nas, jakbyśmy nowe całkiem pokolenie stanowili?
Skądże ta zmiana?
Z bardzo prostej przyczyny.
Niegdyś, w ciągu paru lat upłynionych, nauki przyrodnicze i systemata pozytywne były modnemi, dziś zaś klapnęły i spoczywają w grobie zapomnienia obok pudrowanych peruk, granatowych fraków i gorsetów ze stalowemi bryklami!