Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan A. Takiego, jakby mnie ktoś doskonale palnął kijem przez głowę. Co jest przecież najdziwniejsza, że obecny tu pan C, który razem ze mną jechał, nie uczuł nic...
Pan C. Ja rzeczywiście nic, ale dorożkarz uczuł.
Pan A. Proszę pana, i cóż on uczuł mianowicie?...
Pan C. Uczuł, jakby mu ktoś biczysko o pańską głowę połamał.
Pan A. Pewnie dostał drugim kawałkiem pioruna.
Pan C. Sądziłbym raczej, że to pan dostałeś pierwszym kawałkiem biczyska...




30 Czerwca.
Życie warszawskie podczas lata. — Dlaczego szosy miechowskie nie dowodzą dostępu? — Rzeczy, potrzebne na prowincyi. — Psi list. — Czego dziś u nas nie czytają.

Wyślijże mnie, kto w Boga wierzysz, na lato za granicę, bo albo się powieszę, alba zacznę pisywać tak nudne kroniki, że aptekarze zbankrutują na emetyku, a jeden z moich przyjaciół w jednej ze swych o tyle uczciwych, ile rozsądnych korespondencyi, nazwie mnie najlepszym obywatelem kraju!