Strona:Bolesław Prus - Kroniki 1875-1878.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Widzimy więc, że materyału do wesołości nie zabrakłoby nam, chodzi tylko o wprowadzenie w zwyczaj maskarad letnich na wielką skalę, na mniejszą bowiem istnieją już pod nazwą wyścigów konnych.
Wyrazu: maskarada, na oznaczenie tej szlachetnej rozrywki, użyliśmy tylko w sensie przenośnym; w rzeczywistości bowiem jest to akt nader poważny, o którym można się wprawdzie odzywać, ale tylko z największem uszanowaniem.
Jakiż bowiem cel mają wyścigi konne? Oto: poprawienie ras krajowych. A jakich ras? Rozmaitych.
Naprzód bowiem poprawia się rasa koni tak dalece, że niedługo żydzi wodę wozić będą samymi wyścigowcami. Powtóre poprawia się rasa żokiejów, którzy wkrótce staną się tak cienkimi, jak ich szpicruty i posiadać będą tyle tylko inteligencyi, ile jej potrzeba do utrzymania się na siodle bez zwiększenia wagi. Potrzecie poprawi się rasa widzów, i dziś już bowiem trafiają się indywidua, które płacą za powóz rs. 10, za wjazd do hipodromu rs. 6, nadto zakładają się za tym lub owym suchotniczym koniem o kilkunastorublowe sumy, choć złamanej kopiejczyny nie pielęgnują przy duszy.
Przy wyścigach też, co jest najważniejsze, młodzież uboga a pojętna uczy się szyku i tonu. Szyk polega na noszeniu czarnego tużurka przy popielatych spodniach, lorynetki na pasku i rękawiczek zapinanych na dwa guziki. Ton manifestuje się francusczyzną, za pomocą której dziś nawet