Strona:Bolesław Londyński - Pani Kanapka czyli burza w Pacanowie.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Scena VIII.
Ciż sami — Matka Marylki.

Pani Anielska. (do pani Kanapki) Pani droga, prawda przemawia przez usta dzieci A nasze kochają panią serdecznie. Musi pani na to zasługiwać. Ale co zanadto to nie zdrowo, tak dobrze dla pani jak i dla innych. Pani sama to przyzna.
Pani Kanapka. (drżącym głosem) Ja tak je kochałam...
Pani Anielska. Pani przez to psułaś dzieci. My zaś, matki, wychowujemy je! Matki Pacanowskie nauczą panią, jak z dziećmi postępować trzeba. (sciska jej dłonie)
Pani Kanapka. A czy pozwolą mi je kochać trochę?
Pani Anielska. Co to, to nie, bo pani je kochasz zanadto. Co zaś do pani kłopotów, to nie bój się pani. My popłacimy wszystko, co pani dzieci winne, z warunkiem...
Pani Kanapka i Marylka. (przerywają) O pani! O mamusiu!
Pani Kanapka. Ażebym mogła dotrzymać swego przyrzeczenia, będę wyrabiać ciastka tylko na niedzielę. W tygodniu sprzedawać będę rogaliki, czekoladę w tabliczkach, cukierki od kaszlu... i paszteciki do rosołu.