Strona:Bohdan Dyakowski-Z puszczy Białowieskiej 1908.pdf/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sztuka: dać sobie radę w każdem położeniu! No, kto pierwszy odnajdzie drogę do ludzi?
Tym pierwszym okazał się Józio. Wprawdzie cała jego zasługa polegała na tem, iż pierwszy usłyszał szczekanie psa w pobliżu, ale czemuż inni nie uprzedzili go w obwieszczeniu tej radosnej wieści?
Po chwili zatrzymano się przed domkiem strażnika leśnego, który przyjął podróżnych bardzo uprzejmie, a na osuszenie się wymyślił bardzo prosty sposób: polecił wszystkim rozebrać się do naga i wleźć w siano, złożone w szopie. Ubranie zaś i obuwie porozwieszał tymczasem na płocie, na słońcu: później to się je dosuszy do reszty przy ogniu.
Józio, którego ubranie znacznie mniej ucierpiało od deszczu, dzięki pelerynie, usiadł na przyżbie na słońcu i wygrzewał się na niem, w pobliżu suszących się strojów.
Wtem z lasu wysunęła się jakaś ludzka postać i podążała ku chacie. W miarę zbliżaniu się nie trudno było poznać, iż jest to ktoś wojskowy, z szablą i rewolwerem. Józio rozpoznał w nim strażnika policyjnego.
— Oho! pewnie będzie się czepiał o paszport!