Strona:Bohdan Dyakowski-Z puszczy Białowieskiej 1908.pdf/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

udało się zamienić ułamek okresowy na zwyczajny, chociaż z wielkim trudem i mozołem.
— Ciekawy jestem, dla czego z mozołem? — pytał Kazio — przecie to był ułamek czysty.
— Jakto czysty?
— A cóż? zabłocił się kto, czy co?
Na kępie obejrzano przedewszystkiem pole i łąki gospodarzy z Babińca, uprawiane i sprzątane w tak wyjątkowych warunkach. Gospodarz pokazał chłopcom szopy i stodoły, w których przechowuje się siano i zboże do mrozów.
— To w ten sposób wy i bydło macie przednówek aż do zimy? — pytał Janek.
— A tak, panie, przed zimą trzeba by stąd siano chyba na plecach znosić, a to by było za ciężko.
Z pola udano się do lasu zobaczyć jodły.
Było ich na kępie z kilkaset, ale nie powodziło się im tutaj świetnie: ani grubością, ani wzrostem nie dorównywały one pięknym jodłom lasów górskich, a nawet i nizinnych. Nizkie położenie i bagnisty grunt nie sprzyjały im widocznie.
Po obejrzeniu lasku jodłowego udano się z po-