Strona:Bogusław Adamowicz - Wesoły marszałek.pdf/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z obłoków, by wam dać przestrogę, — Czyż nie tak mówił, znów spytał kowal swoich towarzyszy.
— Mówił, a jakże mówił, zawtórowali chórem.
— Otóż, jeszcze tak mówił do nas święty: „Już kiedy chcecie siec dziewki — tak aby z tego co wyszło — to sieczcież najpiękniejsze — A mnie świętemu się widzi, że i ta wasza Sonka — i ta wasza Kulina — wcale tak ładne nie są, jakiemi być powinny. — Z tego, rzekł, dżdżu nie będzie, tak jak z babiego orania — a ciężki grzech weźmiecie na sumienie, gdy pozwolicie bić tych, kogo bić nie warto!“
— Bo i powiedzcie szczerze, podnosząc głos, rzucił w tłum kowal pytanie, czyż to już we wsi naszej nie znajdzie się panien ładniejszych od Sonki i Kuliny?
— Są ładniejsze... rozległy się głosy.
— Są o wiele ładniejsze...
— Ale i one ładne... —
Wszczęła się wielka wrzawa. Kowal podniósł znów rękę. — Słuchajcie, co jeszcze mówił święty. On mówił jeszcze tak:
„To za namową djabła, — skłamał Żmych, a starzy mu uwierzyli, bo już kiepsko widzą. A ja wam powiem, powiada, kto to sprowadził klęskę, abyście wiedzieli. To znachor ją sprowadził. On może ją zażegnać, ale nie chce. A że mówię prawdę, poświadczy to Kulina. Spytajcie się jej