Strona:Bogdan Wojdowski - Chleb rzucony umarłym.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ja, ja, mit Eichenlaub.
Ach wo!
Głosy strażników mijały się w mglistym grudniowym powietrzu, u wylotu strzeżonej ulicy.
Ojciec ogarnął długim spojrzeniem mur, wachę róg Żelaznej i Chłodnej, którą należało starannie omijać w takie dni, ogarnął spojrzeniem cyrk żandarmski i schwytanych Żydów, którzy wiedząc, że nikt nie pospieszy im z pomocą, z rezygnacją wili się na bruku, usiłując zachować należytą odległość od butów strażnika; ogarnął spojrzeniem tablice ostrzegawcze, których przybyło ostatnio na tym odcinku, i wylepione wzdłuż muru bliźniacze afisze, afisze strzegące niemo bezpieczeństwa obywateli GG — JUDENVIERTEL REVIER IST GESPERRT EINTRITT VERBOTEN, już po tamtej stronie; ogarnął spojrzeniem opustoszały teraz most, chybotliwe rusztowanie z desek ociekające błotem, którędy nie odważył się nikt przejść w takie godziny — a potem przyciągnął Dawida krótkim ruchem ręki położonej na ramieniu, na szyi, i to zimne dotknięcie kazało mu wstrzymać oddech.