Przejdź do zawartości

Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
278
Chata wuja Tomasza

szlachetnemi uczuciami, pojmował całą pełnię, całą wzniosłość miłości chrześcijańskiej. Tomasz wierzył, miał zupełną nadzieję, był więc spokojnym.
Po pogrzebie, któremu towarzyszyły gorące modły i szczery żal pozostałych, wszystko wróciło do dawniejszego trybu życia — ale tylko pozornie. Nasunęło się pytanie: cóż teraz bęzdie?

Panno Ofeljo, ratuj mnie! pani każe mnie obić!

Powstało ono naprzód w myśli Marji. Ubrana w ranny szlafroczek otoczona smutnemi twarzami służących, siedziała w wygodnem krześle przeglądając materje żałobne. Panna Ofelja wybierała się w myśli w drogę na Północ z powrotem do domu rodzicielskiego. Ale niepokój ogarniał całą służbę, znającą doskonale tyrańską nieczułość swojej pani, wiedzącą, że za łaskawe, ludzkie ich traktowanie byli jedynie obowiązani swemu panu i po części pannie Ofelji. A dzisiaj, kiedy jedynego