Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
206
Chata wuja Tomasza

zasmuca twego ojca — rzekł Saint-Clare, — patrz jak ładną brzoskwinię mam dla ciebie.
Ewa wzięła owoc, rozśmiała się, chociaż usteczka drgały jeszcze nerwowo.
— Pójdźmy zobaczyć do złotych rybek — rzekł ojciec, i podając jej rękę, poprowadził na werandę.
Wkrótce rozlegały się wesołe śmiechy za jedwabnemi zasłonami. Ewunia i Saint-Clare rzucali się wzajemnie różami i gonili po alejach.


Lecz straciliśmy z oczu postać naszego cichego, pokornego przyjaciela, Tomasza, i o mało o nim nie zapomnieliśmy; lecz jeżeli czytelnik zechce nam towarzyszyć, odwiedzimy go w jego izdebce.
W pokoiku małym ale schludnym stało łóżko, stołek i stół, na którym leżało kilka książek. Tom, pochylony nad tablicą z łupku, z całą uwagą był zajęty jakąś pracą, która widocznie sprawiała mu wiele mozołu.
Dręczony tęsknotą za swą rodziną, poprosił Ewunię o arkusz papieru, a przyzywając na pomoc wszystkie swoje literackie wiadomości, zaczerpnięte z nauk dawniejszego swego panicza, Jerzego, powziął myśl napisania listu do swej żony Klotyldy. Właśnie w tej chwili był zajęty jego układaniem. Już niejednę literę zapomniał, a tych, które sobie spamiętał, nie umiał użyć. Ewunia, jak ptaszek, usiadła na poręczy krzesła i zaglądała przez ramię na hieroglify, które stawiał.
— Ach, wuju Tomaszu, jakież to zabawne kreślisz figurki.
— Chcę napisać list do mojej biednej żony, panno Ewuniu, i do moich małych dziatek, — rzekł Tomasz, przecierając ręką oczy; — tylko wątpię czy dokażę tego.
— Możebym mogła tobie pomóc, Tomaszu; uczyłam się trochę pisać w roku przeszłym i znałam już wszystkie litery, tylko nie wiem, czy już nie zapomniałam.
— Ewa przyłożyła złocistą swą główkę do głowy Tomasza i rozpoczęli poważną rozprawę z jednakim zapałem i prawie równi pod względem wiadomości. Po naradzie nad każdym wyrazem, ożywieni silną wolą, zaczęli pisać.
— Teraz, wuju Tomaszu, to wcale nieźle wygląda, — rzekła Ewunia, patrząc z zadowoleniem na gryzmoły. — O jakże twoja żona i małe dziatki będą rade! Ach, jak mogli was rozłączyć! Poproszę ojczulka, aby cię zwolnił, to wrócisz do nich.
— Dawniejsza moja pani mówiła, że jak tylko będzie mogła, przyśle pieniądze, aby mnie wykupić, — rzekł Tomasz. — Może Bóg da, że to wnet nastąpi. A młody panicz przyrzekł przyjechać po mnie i jako zakład dał mi ten oto medalik. — Tom wyjął z pod odzienia drogi talizman.
— O! jeśli tak, to pewnie przyjedzie, — rzekła Ewunia, jakże jestem szczęśliwa.
— Dlatego to chciałem pisać, aby wiedzieli, gdzie jestem i aby