też pojmuję, dlaczego wy, mieszkańcy północni, jesteście lepsi od nas, mieszkających na Południu.
— O! Augustynie, jesteś bardzo lekki! — zawołała panna Ofelja.
— Tak, jestem lekki, zgadzam się na to. Lecz teraz będę umyślnie poważnym; podaj mi, kuzynko, koszyk z pomarańczami, bo wprzód, jeżeli chcesz, abym tyle siły woli okazał, musisz mnie nasycić słodyczami. A więc — dodał przysuwając do siebie koszyk, — zaczynam. Jeżeli w biegu wydarzeń ludzkich, człowiek widzi się zmuszonym trzymać w niewoli dwa, trzy tuziny podobnych, wcale nie gorszych od siebie istot, wymaga pewne poszanowanie dla przesądów społecznych...
— Wcale nie widzę, abyś był poważniejszy, — przerwała panna Ofelja...
— Cierpliwości! już zaczynam; zobaczysz, kuzynko, zacznę natychmiast. — Śliczna postawa i twarz jego przyjęły nagle wyraz pełen powagi i głębokiego zastanowienia. Sprawa przedstawia się tak — mówił dalej — a pojęcie o niewolnictwie może być tylko jedno: Plantatorzy, którzy na niewolnictwie zarabiają gruby pieniądz, i politycy, pragnący plantatorom się przypodobać, starają się we wszelki godziwy i niegodziwy sposób niewolnictwo usprawiedliwić i Bóg wie co niewymyślają, byleby społeczeństwu piaskiem zasypywać oczy; ale sami w to, co mówią, nie wierzą. Niewolnictwo wymyślił chyba szatan, i to dowodzi, mojem zdaniem, jego zaciekłości i siły.
Panna Ofelja zaprzestała pracować i z wielkiem zdziwieniem spojrzała na pana Saint-Clare, który widocznie rad był z wrażenia, jakie słowa jego zrobiły, i tak mówił dalej:
— Ale posłuchaj mnie kuzynko spokojnie. Ponieważ sama sprawę tę poruszyłaś, pozwól więc, że ci serce moje otworzę. Czemże jest ta instytucja, przeklęta przez Boga i ludzi? Jakież jej cele i zamiary? Ponieważ czarny brat mój jest słaby i niewykształcony, ja zaś posiadam i siłę i wykształcenie, wolno mi więc okradać brata mego, wziąść mu co jest jego, a zostawić mu tylko tyle, ile zechcę. Ponieważ nie lubię pracować, niech więc on pracuje; ponieważ nie znoszę upału, niech jego słońce piecze; niech zarabia, a ja będę trwonić; niechaj osusza trzęsawiska, abym, gdy tamtędy przechodzić będę, nóg sobie nie zamoczył. Przez całe życie ma spełniać moją wolę, a nie swoją; a wreszcie do nieba dostanie się, gdy na to pozwolę. To jest niewolnictwo. Niechaj mi nikt nie mówi o nadużyciach, popełnionych na samych niewolnikach: rzecz sama jest niesłychanem nadużyciem. Kraj cały musiałby zginąć jak Sodoma i Gomora, gdybyśmy chcieli korzystać ze wszystkich przywilejów, jakie prawo nam daje, szczęściem jesteśmy względniejsi i łagodniejsi. Jednych wstrzymuje obawa, drugich litość, innych wstyd, ponieważ urodziliśmy się ludźmi, a nie zwierzętami. To są przyczyny, dla których wielu z nas nie korzysta z praw, jakie nam ustawodawstwo daje. Ale zaręczam, że najokrutniejsi nawet nie przekroczą granic, jakie zakreśla prawo.
Pan Saint-Clare przechadzał się po pokoju i mówił z niezwykłem ożywieniem. Twarz jego pałała oburzeniem, a całe ruchy wyrażały do-
Strona:Boecker-Stove - Chata wuja Tomasza.djvu/199
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
195
przez Boecker Stove