Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale nie brał tego za miłość... o, nie! Marzył jeno, że może kiedyś, przy pomocy pani Rendalen, Tora odwzajemni jego wielkie uczucie i zrozumie, iż pragnie ją uczynić szczęśliwą.
Pani Rendalen słyszała, jak nieraz mówił o Torze, ale domyśliła się stanu rzeczy dopiero w chwili, gdy go zawiadomiła o jej nieszczęściu. Zbladł śmiertelnie i miast wyrazić ubolewanie, zamilkł. Przestała o tem myśleć, zajęta wznowieniem serdecznych stosunków z synem, miała jeno przeczucie. Wreszcie, kiedy szło o wyjazd, a zbrakło pieniędzy, Karol wziął ją z sobą do pokoju i sięgnął po oszczędzony grosz oraz resztki szczupłej spuścizny, w tej chwili nabrała pewności, a on też zrozumiał, że wie wszystko. Wówczas, nie mogąc się dłużej pohamować, zakrył twarz dłońmi i załkał:
— Tak matko! Kochałem ją!

∗             ∗
Droga moja Noro!

Nie wiem, jak sobie tłumaczysz moje długie milczenie.
Ale twe wieści o naszej kochanej Torze tak mnie wzburzyły, że doprawdy nie wiedziałam co pisać. W jakąż niemoc, zakłopotanie i... dodam... w jakież zawstydzenie wprawia rzecz taka, droga moja! Pojąć nie mogę, że coś takiego przytrafić się mogło dziewczynie, z którą obcowałam dawniej!
Nie zapomnę nigdy, co powiedział ojczulek, ujrzawszy ją u mnie po raz pierwszy. Oburzyły mnie wówczas jego słowa, gdyż byłyśmy z sobą na tak bliskiej stopie.