Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nagle runęło krzesło i coś miękkiego, ciężkiego zadudniło na podłodze... Za chwilę rozległ się w tej części sali zgrzyt rozsuwanych krzeseł... kilka siedzących w pobliżu dam wydało okrzyk przerażenia...
Wszyscy wstali. Tylne szeregi weszły na ławki. Posłyszano wołanie: — Nabok! Nabok!
Był to głos pani Rendalen. Stojące na ławkach kobiety, nie widząc i tak nic, pytały się wzajem szeptem. Najbliższe tylko wiedziały, o co idzie, ale nie mówiły nic, trwały więc na miejscu, aż do chwili, kiedy się ukazała pani Rendalen, unosząc z pomocą kilku dam bezwładne ciało.
Była to Tora.
— Nabok! — zabrzmiało znowu.
Panna Hall, Nora, Tinka i Anna Rogne nadbiegły zaraz, a za niemi inne przyjaciółki Tory.
Panna Hall, wbiegłszy do sąsiedniego pokoju, położyła kilka poduszek na kanapie, na której pani Rendalen złożyła z pomocą Nory zemdloną. Panna Hall wezwała stojące wokoło kobiety do odejścia. To samo uczyniła surowym tonem pani Rendalen.
Wyszły wszystkie. W kurytarzu natknęły się na falę ciekawskich płynących z sali.
Nora uznała za konieczne zostać, gdy zaś biedna Tora zaczęła dawać znaki życia, tknięta strasznem przeczuciem, skoczyła i zamknęła drzwi na klucz. Ledwo to uczyniła, Tora wykrzyknęła z rozpaczą.
— Tak się stało ze mną!
Wybuchła płaczem, który odbił się echem w kurytarzu.
W obawie, że ktoś mógł posłyszeć okrzyk, Nora wyszła na kurytarz boczny i poczuła, że trzeba cofnąć do sali tłoczące się kobiety.