Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/224

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    nie może opowiedzieć najdrobniejszej rzeczy, nie mówiąc już o nauce.
    — Czemuż to?
    — Okazuje mi jawnie pogardę! — zawołała i zaczęła płakać.
    — Pogardę?
    — Tak. Albo przerywa mi ustawicznie i zaczyna sam wykładać, albo też nie zwraca wcale uwagi, obraca się plecami, wychodzi bez pożegnania i nie pokazuje się tygodniami.
    Pani Rendalen zwołała wszystkie nauczycielki i przedłożyła im zażalenie Karen, pewna, że idzie tu o jakieś dziwne nieporozumienie.
    Ale nauczycielka, która objęła po Karen naukę rysunków, zaręczyła, że dawnoby opuściła szkołę, gdyby nie miała do wyżywienia chorej matki, a to z powodu ciągłych ostrych uwag Tomasza w obecności dzieci. Jest on tyranem bezwzględnym i niemożliwym do zniesienia, a denerwuje ją do tego stopnia, iż drży, gdy jeno posłyszy, że nadchodzi. Powiedziawszy to, rozpłakała się także.
    Przerażona pani Rendalen zapytała inne nauczycielki, przedewszystkiem zaś poprosiła o zdanie nauczycielki języków, dawnej swej uczennicy i przyjaciółki, która z jej pomocą kształciła się zagranicą.
    Wyraziła ona opinję, iż w samej rzeczy Tomasz nie zdaje sobie widać sprawy z tego, że poprostu łaje, a także, że obraża, wtrącając się w tok nauki w sposób pełen dumy i przewagi, co jest bardzo dotkliwe. Tomasz jest bardzo nierówny, tak w zachowaniu wobec uczennic, jak i nauczycielek, a przytem sam przedmiot traktuje rozmaicie, stosownie do nastroju chwili. Zakończyła, że jej zdaniem, co jest również