Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ugoszczono ich niby dostojników i oprowadzono po wszystkich komnatach. Podczas tej oprowadzki ludzie Kurta oddzielili dziewczynę od rodziców, uprowadzili, a Kurt ją zgwałcił.
Dziewczyna, rozgoryczona wielce, namówiła ojca, by zażądał wielkiej sumy odszkodowania. Ojciec uczynił to, ale Kurt nie chciał o niczem słyszeć. Chłop zaniósł skargę do królewskiego wójta, ale tenże poradził mu, by dał za wygranę. Nikt jeszcze nie wydostał od Kurta grzywny, po jego bowiem stronie stoi cała władza świecka, duchowna i wojskowa, posiada on popleczników na królewskim dworze, a nawet lud cały sprzyja mu wielce.
Ale chłop udał się sam do Kurta i, spotkawszy go w podwórzu, za stajnią zażądał odszkodowania.
— Końcem liny w pośladek zapłacę ci, chłopska hołoto! — powiedział Kurt, jak to miał w zwyczaju.
Wówczas chłop chwycił Kurta, podniósł go jak dziecko i wziął sobie odszkodowanie zapomocą noża. W podwórzu nie było nikogo prócz kilku dziewek i starego parobka stajennego. Patrzyli osłupiali, chłop zaś cisnął Kurta na gnojowisko, gdzie też zakończył życie.
Nie chciano zrazu wierzyć i mnóstwo ludzi przybyło do pałacu. Nigdy jeszcze nie przegrał Kurt z nikim sprawy, a tu zarżnięto go, jak bezsilne dziecię. Rozeszła się wieść, że djabeł we własnej osobie przybył do miasta i dokonał wyroku. Wieść tę stwierdzał fakt, że nie znaleziono chłopa i nikt nie umiał nawet podać jego nazwiska, albowiem był zgoła nieznany w mieście. Ale rzecz to nie całkiem pewna, albowiem chłopi milczeć umieją, gdy trzeba.