Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Droga Milo... przykro mi bardzo, że do tego doszło... Nie pojmuję... ale przykro mi, głównie ze względu na samą ciebie. Czyż mogłem wiedzieć, że sobie to aż tak weźmie do serca? Cieszę się, że zapraszasz przyjaciółki, oczywiście czyń to dalej... ale przypuszczam że... Powiedz, czy jesteś dość ostrożną w wyborze?
— Co masz na myśli, ojcze?
— Nic określonego... drogie dziecko, nie bierz tego tak tragicznie. Nie rozumiesz mnie... Dziewczyna, która ma tak mało taktu... może nadejść dzień, w którym pożałujesz stosunków z nią.
Blada jak kreda wstała. Miała wrażenie, że ojciec ma ją samą na myśli.
Nie rzekłszy słowa, płacząc jeno, poszła do sypialni i zamknęła za sobą drzwi.
Z samym początkiem pauzy dnia następnego wzięła Mila Torę pod ramię i spacerowały razem, a powtarzało się to za każdą pauzą. Obie miały wyśmienite humory. Nora i Tinka podziwiały to zachowanie się Mili. Nie przypuszczały, by miała tyle serca i odwagi, a drobne to wydarzenie stało się podwaliną ich przyjaźni.