Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mili, ale musiał się wszystkiego domyślać. Odłożyła tedy nóż i widelec i otarła sobie pod stołem ręce.
— Łaskawa pani, — podjął konsul — nic pani nie je! Może pani słaba? Co pani jest? A może pani sobie czegoś życzy? Proszę bardzo! Milo, podaj pannie Holm herbaty!... Nie? A więc kieliszek wina... prawda... kieliszek wina? Za zdrowie pani! Co... Pani nie pije? A może lepiej madery? Ależ czemu się pani rumieni? Ból głowy? Oo... Może pani... Mila pani pomoże... Także nie? Proszę, powiedz pani, co to takiego? Czy często cierpi pani ból głowy? Znałem pewną młodą osobę, która dostawała zawsze bólu głowy, ile razy mankiety jej nie były w porządku.
Torze zdawało się, że zemdleje, co ją napadało nieraz, w mniej nawet przykrych okolicznościach. Czując, że łzy tryskają z oczu, w stała od stołu i pobiegła na górę.
W tejże chwili podniosła się Mila z godnością, która wzbudziła podziw koleżanek, i poszła za Torą...
Gdy dwie pozostałe znalazły się w pokoju Mili, Tory już nie było. Mila blada, nie wspomniała słowem o tem, co zaszło. Nora i Tinka odeszły także, bez oporu z jej strony. Pocałowała je, zaprosiła, by przyszły niezadługo znowu, a w przedsionku ponowiła te prośbę. Dopiero gdy została sama i drzwi zamknęła, wybuchła gwałtownym płaczem. Nigdyby do tego nie doszło, gdyby u stołu siedziała nieboszczka matka. Nie była w stanie objąć jej miejsca, ojciec i jej również dokuczył. Zbyt wcześnie straciła matkę! O matko... matko!
Zapukano. Spytała kto to? Przyszedł ojciec, mu siała oczywiście otworzyć, ale wróciła do sofy, wcisnęła się w kąt i płakała gwałtownie dalej. Zajął w milczeniu miejsce i po chwili rzekł ostrożnie, szeptem niemal: