Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

by się udał do matki, która ma z nim niezawodnie coś do pomówienia. Zaniepokojony trochę, Tomasz opanował się jednak i pomógł wsiąść pastorowi do bryczki.
Pani Rendalen chodziła po sypialni, płacząc. Objęła syna w ramiona, a on zaklął ją na wszystko, by powiedziała, co zaszło. Odzyskawszy równowagę, pokazała książkę.
Ujął ją w rękę i zaraz zrozumiał, że było to ocalenie. Teraz dopiero odczuła matka, ile wycierpiał, gdy łzy i jemu napełniły oczy.
Nazajutrz skierowała pani Rendalen zapytanie do rodziców uczennic, czy godzą się, by córki ich wzięły udział w uroczystości pogrzebowej pani Engel. Zaprosiła zarazem chętne, by przybyły w białych sukniach dla sypania kwiatów i śpiewania pieśni i to punktualnie w południe, do budynku szkolnego.
Rok szkolny nadchodził, uczennice były już w mieście, to też nie zbrakło ni jednej.
Tomasz dokonał w krótkim czasie rzeczy wielkich, a zdawał sobie sprawę, że przyjdzie stoczyć walną bitwę.
Najbliższy numer „Obserwatora“ doniósł pokrótce o śmierci pani Engel, podkreślił jej wielkie miłosierdzie, a wkońcu dodał:
— Wedle obiegającej wieści, zmarła pozostawiła znaczny legat jednemu z tutejszych zakładów naukowych.
Notatkę tę, niezbyt dokładną, uwypukliła redakcja, nie zamieszczając tym razem żadnej napaści na szkołę.
Pogrzeb pani Engel stał się dzięki tym okolicznościom i pogłoskom ważnem zdarzeniem. Poczyniono wielkie przygotowania, zwolniono dzieci od nauki, postanowiono zamknąć sklepy, ulice, któremi pójdzie kondukt, wysypać igliwiem, oraz przybrać flagami