Strona:Björnstjerne Björnson - Tomasz Rendalen.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ko i każdej najpoważniejszej rzeczy nadaje ton wyuzdania i nieprzyzwoitości.
I w naszem także mieście, jak je wszyscy państwo znacie, zwłaszcza starsi, patrzący bystrzej skutkiem doświadczeń poczynionych, u większości rodzin znaleźć można taki ciemny punkt. Nikłe są wielce usiłowania matek utrzymania stosunku koleżeńskiego z dziećmi tak, że można powiedzieć, iż go wcale niema. Nie wiedzą jak się do tego wziąć.
Jak długo to zaś potrwa, działalność szkoły zostanie bezowocną. Dziecko może wysnuć z dobrej nauki złe wnioski, albowiem znajomość złego rychło przerodzi się w pokusę, o ile niema oparcia w pełnem serdeczności zaufaniu. Zwrócił już na to uwagę święty Paweł.
Dlatego przewiduję z góry, że praca nasza może w praktyce życia zrazu przeciw nam świadczyć. Ale innej drogi nie mamy.
Szkoła ma dawać baczenie na pewien zwłaszcza wiek dziecka. To jest najważniejszy punkt i przezeń trzeba szczęśliwie przebrnąć. Zdanie nasze polega w pierwszej linji na pobudzeniu do tego i znalezieniu środków. Spytajcież lekarzy, spytajcie doświadczonych wychowawczyń.
Matka moja, którą mogę nazwać słusznie doświadczoną wychowawczynią, zaświadczy, że właśnie w wieku przejściowym najwięcej się zdarza zboczeń na manowce, gdyż dzieci zatracają wtedy swą szczerość, a także pilność i zamiłowanie porządku. Coś obcego wciska się w duszę dziecka, a ta przemiana, proszę zapamiętać, nie jest to objaw sporadyczny, ale reguła.
Sądząc po zachowaniu się zebranych, sprawa ta dotyczyła jeno samych kobiet. Mężczyźni spoglądali