Strona:Biszen i Menisze.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Co cię Kai-Chozru, lub Giw zaprząta?
Czemu na ustach Iran się pląta?“

Na to Menisze:— „Chcesz, bym wyznała
Prawdziwy powód mego cierpienia?
Oto spłakana i wynędzniała
Z Biszenowego idę więzienia,
Chcąc się dowiedzieć, co Guders z Giwem
Porabia w domu? lecz niecierpliwém
I gniewném słowem takeś niebogę
Spłoszył, że ledwo przyjść do się mogę.
Jakżeż się pan mój z tego oczyści?
Przytul mię, błagam, bez nienawiści!
Jestem Menisze, królewskie dziecie.
Piérwéj, nim los mię strącił na śmiecie
Słońce nie śmiało spojrzeć w te lica;
Teraz się tułam prosta nędznica
Blada, spłakana, z proga do proga,
Żebrząc o kęsek chleba przez Boga.
Aż tak głęboko upaść królewnie!
Już ty biedniejszej nie znałeś pewnie,
I nie widziałeś takiej nagoty!
Biszen, co siedzi tam, na dnie groty,
Co nie ogląda ni gwiazd, ni słońca,
Ciężarem kajdan, tarciem obręczy,
Długo, och długo w jamie się męczy!
I tylko dni swych wygląda końca,
Użebranemi żyjąc okruchy.
Z wielkiego płaczu, mój płacz już suchy!
Otóż cię błagam na wszystko, panie,
Żebyś Gudersa szukał w Iranie,
Giwa na Chozru napotkasz dworze,
Ujrzysz Rustema, Bóg ci pomoże!
Mów im o gorzkiéj Biszena doli;
Umrze, gdy będą działać powoli,
Bo on przykuty do jamy spodu,
A głaz ogromny pilnuje wchodu“.